Niezmywalna wina
Zuzanna bała się zmywarek. Nie bez powodu. W zmywarce zniknął Grześ, jej braciszek.
Czytaj
Większość moich tekstów ukazała się w nieistniejącym już „Szortalu”. Szkoda mi ich było i stąd pomysł na stronę, który wreszcie zrealizowałem. Teksty (nie tylko te „szortalowe”) będę wrzucał stopniowo, więc warto tu wracać, jeśli tylko Ci się spodobało. Więcej o mnie w O mnie.
Zapraszam też do Kabaretu Syntetycznego na YouTube.
Zuzanna bała się zmywarek. Nie bez powodu. W zmywarce zniknął Grześ, jej braciszek.
Czytaj
– Jak zwykle pierwsi! Gdzie Andrzej? Co czytasz? – Robert zamaszyście odsunął krzesło od stolika i usiadł naprzeciwko Anity.
– „Wizję lokalną”, jest świetna! – Anita włożyła książkę do torebki, poprawiła okulary na nosie ruchem, który Robert znał tak dobrze i z uśmiechem spojrzała na niego.
– Chętnie. Piwo zawsze. Gdzie? Kiedy? Kto stawia? A w ogóle to jakaś okazja? Dawno się nie odzywałaś.
– Pierwsze piwo stawiam ja, bo to moje urodziny.
Automat o głosie upadłego kapłana zapowiedział przyjazd kolejki. Niestety do Gdyni. Do Gdańska, zgodnie z informacją wyświetlaną na tablicy, miała być za dziesięć minut. Było zimno. Przytupywanie pomagało nieco, ale przecież nie będzie tupał jak dziecko.
Czytaj
– Dziadku, z okazji twoich ulodzin i emelytuly, masz od nas pistolet. – Jasnowłosy Adalbert potrafił już wymawiać „r”, ale był tak przejęty swoją rolą, że zapomniał o tej umiejętności.
– I winko – dodała Małgosia, jego równie jasnowłosa siostrzyczka.
– Kochanie, dostałem rolę!
– Juhu! Cudownie! Gdzie? Nic nie mówiłeś.
– W serialu – odpowiedział w przerwie między pocałunkami. – Planują trzy sezony. Będzie miał tytuł „Miłość do grabowej deski”.
– Dobry wieczór, to ja, twoje łóżko. Miło mi, że leżysz właśnie na mnie. Spędzimy razem wiele dobrych nocy.
CzytajSpał wyciągnięty na wersalce. Pisał prawie przez dziesięć godzin. Myślał, że dziś skończy, ale zakończenie baśni wciąż odsuwało się w czasie. Zdania ciągnęły się jak żelki Haribo, te lukrecjowe, przypominające robaki.
Czytaj– Kręć, kręć. Jeszcze dziesięć minut. – Patrzył na nogi koleżanki. Chyba nigdy dotąd bibliotekarze nie pracowali tyle udami i łydkami.
CzytajMikołaj szczerzył do niego zęby. „MAM” – głosił napis na plakacie. Adam odwrócił wzrok. Spróbował kawy. Gorąca… Ale miał jeszcze dwadzieścia minut. W barze był sam, nie licząc kobiety z obsługi. Za oknem blondynka w mini jednocześnie pchała spacerówkę i rozmawiała przez komórkę. Odruchowo zerknął na swój aparat. Jedno nieodebrane połączenie od „Agata”. Otworzył kontakty, odnalazł Agatę na liście i wybrał „usuń”.
Czytaj
Sądzili, że wiedzą, czego się spodziewać, na coś takiego jednak nie byli przygotowani. Zaduch był straszny. Aż ich zatkało.
Wycofali się z pomieszczenia, przepłukali gardła „Małgorzatą” i już mocniejsi duchem, spróbowali ponownie.
W nadzwyczaj mocnym uścisku trupa czekał, aż kobieta o szalonych oczach skończy rozpinać mu koszulę, by mógł się do niego dobrać uśmiechnięty facet z cyrklem i ekierką.
Czytaj
– To pociąg do Piekła. Ledwo zdążyłam. Myślałam, że nie dobiegnę z moimi tobołami.
– I nie boi się pani? Tak do Piekła? – Robiło się ciekawie.
– Panie Marku, proszę się tak nie wiercić. Całe nano pan zrzuci i trzeba będzie powtarzać kąpiel. – Dolna część twarzy robota wyrażała zatroskanie. Górna nie wyrażała niczego. Nie mogła.
CzytajZegar na ścianie wybił północ. Ponure, dostojne dźwięki gongu rozerwały ciszę. Potem odezwał się drugi zegar, ten z kukułką. Mechaniczny ptak wysuwał i chował łebek do wtóru zgrzytliwego „huu”, „huu”. Józef zapalił świece stojące na stole przykrytym białym obrusem. Był w radosnym nastroju. Wreszcie spotka się z Kornelią. Tęsknił za żoną. Jeszcze tylko te nieprzyjemne przygotowania. Brr. A potem będą już mogli pobyć razem.
Czytaj w „Esensji”